Moja córka była w ciąży, a ksiądz nie chciał udzielić jej ślubu w rodzinnej parafii. Gdyby to zrobił, nie doszłoby do tragedii

Moja córka zawsze marzyła o pięknym ślubie w rodzinnej parafii. Jednak kiedy okazało się, że jest w ciąży, ksiądz odmówił udzielenia jej sakramentu. Wydawało się, że wszystko można jeszcze jakoś naprawić, ale jedno zdarzenie zmieniło nasze życie na zawsze…

Cała rodzina próbowała znaleźć rozwiązanie, a ja robiłam wszystko, by uratować sytuację. Ale decyzja księdza doprowadziła do dramatycznych wydarzeń, których nikt się nie spodziewał…

Moja córka była w ciąży, a ksiądz odmówił jej ślubu

Kiedy Zosia przyszła do mnie z wieścią, że jest w ciąży, byłam wstrząśnięta. Nie dlatego, że bałam się, co powiedzą ludzie – wręcz przeciwnie, byłam szczęśliwa, że zostanę babcią! Problem polegał na tym, że Zosia i Tomek, jej narzeczony, planowali wziąć ślub w rodzinnej parafii, gdzie od pokoleń wszyscy z naszej rodziny zawierali małżeństwa. Jednak kiedy poszli do księdza, usłyszeli zimne: „Nie udzielę wam ślubu. Dziecko przed ślubem to grzech.”

Bezradność i gniew

Zosia była zdruzgotana. Tomek próbował przemówić księdzu do rozsądku, ale bezskutecznie. Ja, jako matka, poczułam, że muszę działać. Poszłam do plebanii i wprost zapytałam księdza, dlaczego traktuje młodych w ten sposób. Jego odpowiedź była równie nieprzejednana: „Nie mogę pobłogosławić tego związku w takim stanie. To zgorszenie dla parafii.”

Nie mogłam uwierzyć własnym uszom. To, co miało być radosnym wydarzeniem, stało się źródłem wstydu i plotek. W naszej wsi wszyscy szybko dowiedzieli się o tej sytuacji. Zosia przestała wychodzić z domu, a Tomek zaczął mówić, że może powinni się wynieść i zacząć od nowa w innym miejscu.

Narastający konflikt

Nie chciałam, żeby Zosia uciekała. To była jej rodzinna wieś, jej dom. Dlatego zaczęłam organizować ślub cywilny. Ale nie było to łatwe – cała sytuacja odbiła się na psychice Zosi. Pewnego dnia usłyszałam, jak płacze w swoim pokoju i powtarza: „Mamo, nie chcę już żyć. Nie chcę, żeby moje dziecko przyszło na świat w takiej atmosferze.”

Zaczęłam obwiniać księdza za wszystko, co się działo. Gdyby zgodził się na ślub, Zosia czułaby się szanowana. W końcu postanowiłam pojechać do biskupa i poprosić o interwencję.

Nieodwracalna tragedia

Tego dnia, kiedy wracałam z kurii, wydarzyło się coś, czego nigdy nie zapomnę. Telefon od Tomka: „Zosia zasłabła. Jesteśmy w szpitalu.” Gdy dotarłam na miejsce, lekarze walczyli o życie mojej córki. Stres, napięcie i nieustanne plotki w wiosce doprowadziły do przedwczesnego porodu. Mimo wysiłków lekarzy, Zosia nie przeżyła.

Zostałam sama z małym wnuczkiem na rękach i ogromnym żalem w sercu. Kiedy wróciłam do wioski, poszłam do kościoła. Ksiądz unikał mojego wzroku, ale podeszłam do niego i powiedziałam tylko: „Gdybyś udzielił im ślubu, ona wciąż by żyła.”

Czy warto było tak trzymać się zasad?

Patrząc na mojego wnuka, często zastanawiam się, czy mogłam zrobić coś więcej, by uratować Zosię. Czy ksiądz postąpił właściwie, odmawiając sakramentu? Czy takie zasady powinny stać ponad ludzkim życiem?

A Wy, jak byście postąpili w tej sytuacji? Czy uważacie, że ksiądz miał prawo podjąć taką decyzję? Dajcie znać w komentarzach na Facebooku!

error: Treść zabezpieczona przed kopiowaniem !!