Choć czułem się całkiem dobrze, syn już widział mnie w trumnie – wszystko po to, by przejąć spadek. Nie przewidział jednak, że zamierzam zostawić mu niespodziankę…
Syn, zamiast wspierać, już przygotowywał plan na życie bez ojca. Wiedziałem, co jest na rzeczy – ciągle dociekał, kiedy oddam mu swoje oszczędności, ile mam jeszcze czasu… Zaczęły mnie męczyć jego aluzje i te dziwne spojrzenia, które stawały się coraz bardziej niecierpliwe. Nie zamierzałem jednak tak łatwo oddać mu tego, co sam budowałem przez lata…
Im bardziej próbował przejąć kontrolę, tym więcej rodziło się we mnie determinacji, by zagrać na jego chciwości. W końcu przygotowałem dla niego coś specjalnego, coś, czego nigdy by się nie spodziewał…
Od kilku miesięcy nie czułem się sobą
Ciągłe drobne dolegliwości zaczęły mnie wykańczać. Choć nie wyglądałem jeszcze na swoje lata, mój syn – jedyny, któremu ufałem i który od zawsze był moją dumą – coraz częściej wypytywał o moje zdrowie. Na początku sądziłem, że po prostu się martwi. Mówił, że chce, abym pożył jeszcze długie lata, ale w jego głosie było coś, co budziło we mnie niepokój. Zauważyłem, że śledzi, ile biorę leków, nawet dopytywał o każdy szczegół moich wizyt u lekarzy. Czasem zastanawiałem się, czy coś wie, czego ja nie wiem.
Ciche insynuacje i nagłe zainteresowanie
Któregoś dnia syn zaproponował, abym porozmawiał z notariuszem i zabezpieczył przyszłość jego i wnuków. Wydało mi się to dziwne – przecież, poza drobnymi schorzeniami, czułem się całkiem dobrze. Kiedy odmówiłem, w jego oczach pojawiło się coś, czego nie widziałem nigdy wcześniej: rozczarowanie, a może nawet gniew? Próbował ukryć emocje, ale coś we mnie drgnęło.
Coraz częściej słyszałem aluzje o „odpowiedzialnym zarządzaniu majątkiem” i „przygotowaniu się na przyszłość”. Przestał już pytać o moje zdrowie – teraz zaczął naciskać, bym dał mu dostęp do kont bankowych. A kiedy raz wspomniałem, że mogę jeszcze wybrać się w podróż, spojrzał na mnie z wyraźnym niezadowoleniem. Jakby już widział mnie w trumnie.
Plan na przyszłość… bez ojca
Syn wszedł na zupełnie nowy poziom manipulacji. Przestał nawet udawać troskę, zamiast tego próbował mi wmówić, że przecież jako emeryt nie potrzebuję już tylu oszczędności. Mówił o inwestycjach, o rozwoju jego firmy – że to jest przyszłość rodziny, a moje pieniądze tylko leżą bezczynnie. Zaczęło mnie irytować, jak bardzo jest zdeterminowany, by przejąć kontrolę.
Kiedy próbowałem tłumaczyć, że to moje pieniądze i że będę nimi zarządzać, póki żyję, zaczęły się oskarżenia. Nazwał mnie egoistą, który nie dba o dobro rodziny. Wtedy po raz pierwszy poczułem w sobie chęć odwetu.
Przygotowałem dla niego niespodziankę
Kiedy kolejny raz próbował mi wmówić, że „w wieku 70 lat powinienem już odpuścić i zająć się spokojną starością”, wiedziałem, że czas działać. Pod przykrywką zgody udałem się do notariusza i przygotowałem testament – ale nie taki, jakiego syn by oczekiwał. Miałem coś lepszego.
Poświęciłem kilka dni, aby szczegółowo rozdzielić swój majątek, ale nie na syna. Chciałem, aby zrozumiał, że jego zachłanność ma konsekwencje. Zostawiłem mu dokładnie to, czego w jego oczach potrzebował najbardziej – dom… ale z ogromnym kredytem hipotecznym. Resztę podzieliłem między znajomych i organizacje, które naprawdę potrzebowały wsparcia. Wiedziałem, że jeśli syn zamieszka w domu, który mu zostawiłem, nie będzie miał lekko.
Moment prawdy
Nie minęło wiele czasu, kiedy syn dowiedział się, że sporządziłem testament. Niemal od razu rzucił się do lektury z nadzieją, że przejął wszystko, o czym marzył. Kiedy zobaczył, co tak naprawdę zostawiłem, zbladł. Patrzyłem, jak jego ręce drżą, jak przygryza wargi. Wiedział, że to dla niego finansowa pułapka.
Spojrzał na mnie z wściekłością, ale nie zdobył się na słowo. Wiedział, że jego zachłanność doprowadziła go do tego punktu. Może kiedyś zrozumie, że nie wszystko należy brać za pewnik.