Zawsze byłam na każde zawołanie przyjaciółek i siostry, ale gdy złamałam nogę, nie odezwały się ani słowem… Wtedy postanowiłam raz na zawsze zmienić te relacje
Zawsze byłam gotowa pomóc – czy to przy przeprowadzce, czy pilnowaniu dzieci. Kiedy ktoś potrzebował wsparcia, natychmiast rzucałam wszystko, aby być przy nich. Tak było z przyjaciółkami i z moją siostrą, która zawsze mogła liczyć na moją obecność. Tylko że kiedy sytuacja się odwróciła, a ja sama znalazłam się w potrzebie… ani jedna z nich nie odezwała się, nie zapytała, jak się czuję, ani nie zaproponowała pomocy…
Spędziłam dni w łóżku, próbując zrozumieć, dlaczego osoby, którym oddałam tyle czasu i serca, zapomniały o moim istnieniu. Żal mieszał się z niedowierzaniem, a moje myśli zaczęły prowadzić do decyzji, którą odkładałam latami… Teraz, zdeterminowana, by w końcu zadbać o siebie, postanowiłam raz na zawsze zmienić te relacje…
Czas na siebie – a może wreszcie… czas na prawdę?
Wszystko zaczęło się od zwykłej rozmowy. Moja siostra, Jola, jak zwykle miała pełno spraw na głowie i potrzebowała mojej pomocy przy organizacji urodzin swojego syna. Przyzwyczaiłam się już, że zawsze, kiedy miała coś ważnego, jestem na pierwszym miejscu jej listy kontaktów. Tym razem jednak było inaczej. Kiedy zadzwoniła, byłam w szpitalu. Kilka godzin wcześniej miałam wypadek i złamałam nogę. Byłam jeszcze w szoku, ale zdołałam powiedzieć jej, co się stało. Jej odpowiedź? „Ojej, to musisz być uziemiona na jakiś czas. Trudno, jakoś sobie poradzę”. Rozmowa skończyła się szybciej, niż się zaczęła.
Cisza od przyjaciółek – a miały być jak rodzina
Myślałam, że może przynajmniej moje przyjaciółki okażą się bardziej wyrozumiałe. Basia i Kasia zawsze mówiły, że są moją „drugą rodziną”, na dobre i na złe. Często przypominały mi, jak wiele dla nich znaczę, jak bez mojej pomocy ich życie byłoby trudniejsze. W końcu to ja pomagałam Basi przenosić się do nowego mieszkania, to ja siedziałam z dziećmi Kasi, gdy nagle musiała wyjechać służbowo. A teraz? Gdy usłyszały o mojej sytuacji, nikt nawet nie zaproponował, że wpadnie z zakupami czy ugotuje zupę. Zamiast tego na moim telefonie zalegały krótkie wiadomości: „Trzymaj się! Dasz radę!” i… tyle.
Czas na decyzję
Przez pierwsze dni leżałam i rozmyślałam. Z każdym dniem uświadamiałam sobie coraz wyraźniej, że byłam dla nich niczym darmowa pomoc domowa, a one nigdy nie postrzegały mnie jako równorzędnego członka tego „zaufanego kręgu”. Bolało, ale ból fizyczny wydawał się przy tym błahostką. Każda myśl, każda chwila samotności w domu prowadziła mnie do jednej konkluzji – muszę zerwać ten układ. Koniec z poświęcaniem swojego czasu dla tych, którzy nie potrafią dać nic w zamian.
Próba wyjaśnień – jak zatrzaśnięte drzwi
Zadzwoniłam do Basi, by szczerze porozmawiać. Powiedziałam jej, że boli mnie ich obojętność, że czułam się porzucona. A ona? „Nie przesadzaj! Masz przecież nogę w gipsie, to nie koniec świata”. Nawet nie próbowała zrozumieć. Kasia z kolei unikała rozmowy, wysyłała wymijające odpowiedzi na wiadomości. Moja siostra? Ona po prostu uznała, że skoro nie mogę jej pomóc, to na razie nie mamy o czym rozmawiać.
Byłam rozczarowana i… zła. Zawsze odkładałam wszystko, by im pomagać, a teraz, kiedy potrzebowałam chociaż wsparcia, one odwróciły się plecami.
Ostatni krok – zmiana, która zaskoczyła wszystkich
Kiedy zdjęłam gips i stanęłam na nogach, wzięłam głęboki oddech i postanowiłam działać. Nie odezwałam się do nikogo pierwsza. Zignorowałam wiadomość Joli, gdy prosiła o pomoc w zorganizowaniu urodzin dla swojego męża. Basia dzwoniła, pytając, czy mogę zaopiekować się jej dzieckiem na jeden wieczór – odmówiłam. Kasia próbowała przekonać mnie, bym pomogła jej przygotować przyjęcie urodzinowe dla jej córki. „Tym razem sobie poradzisz” – powiedziałam chłodno.
Ich zdziwienie było aż nazbyt widoczne, a próby wytłumaczenia swojego postępowania – żałosne. Zaczęły tłumaczyć, że nie miały czasu, że przecież „tylko złamałam nogę”. Nic nie było w stanie mnie przekonać, aby ponownie wrócić do tej roli. Zrozumiałam, że teraz muszę dbać przede wszystkim o siebie.
Prawda na końcu – czas przejrzeć na oczy
Od tamtej pory nasze relacje przeszły na chłodniejszy poziom. Teraz one zaczęły dopytywać, czy coś się stało, czy ich odrzucenie jakoś mnie dotknęło. W końcu powiedziałam prawdę – że przez lata czułam się wykorzystywana, a ich reakcja na moją kontuzję była dla mnie jednoznacznym sygnałem, że w rzeczywistości nigdy im na mnie nie zależało. Były zszokowane, a moja siostra nawet się rozpłakała, jednak ja już podjęłam decyzję.