Rodzice mojego męża chcą, żebym dokładała się do rachunków. Niedoczekanie. Powinni się cieszyć, że go w ogóle zechciałam
Od kiedy wzięłam ślub z moim mężem, wiedziałam, że związek wymaga kompromisów. Wiele z tych kompromisów dotyczyło również jego rodziny. Kiedy przeprowadziliśmy się do jego rodziców na pewien czas, żeby zaoszczędzić na własne mieszkanie, sądziłam, że będzie to krótki, tymczasowy układ. Było ciasno, ale przecież robiliśmy to z myślą o przyszłości. Na początku wszystko układało się dobrze – jego rodzice byli uprzejmi, a ja starałam się odnaleźć w tej sytuacji. Jednak z biegiem czasu, zaczęłam dostrzegać, że oczekiwania wobec mnie rosną.
Najpierw były to drobne rzeczy – pomaganie w kuchni, sprzątanie, co było dla mnie naturalne, bo przecież mieszkamy pod jednym dachem. Ale niedługo potem zaczęły pojawiać się sugestie dotyczące pieniędzy. „Może mogłabyś zacząć dokładać się do rachunków?” – powiedziała pewnego dnia teściowa, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Zamarłam.
„Powinni się cieszyć, że go w ogóle zechciałam!”
Z jednej strony rozumiałam, że życie z teściami nie jest za darmo, ale z drugiej – czułam, że sytuacja zaczyna się robić niewygodna. Dlaczego miałabym płacić rachunki, skoro to ich dom, a my jesteśmy tu tylko tymczasowo? Przecież robię wszystko, żeby im pomóc w codziennych obowiązkach, i staram się nie sprawiać problemów. To, że przez jakiś czas mieszkamy razem, to nie powód, żeby mnie obarczać dodatkowymi kosztami.
Poczułam, że to przesada. Gdyby nie ja, ich syn nadal byłby sam, bez perspektyw na przyszłość. Uważam, że powinni być wdzięczni, że to ja zdecydowałam się związać z nim na życie. W końcu, to ja jestem tą osobą, która wspiera go każdego dnia, która pomaga mu w budowaniu kariery i dba o naszą wspólną przyszłość. Teraz, kiedy oczekują ode mnie, żebym dokładała się do rachunków, czuję, że to jakieś nieporozumienie.
Konflikt, który rośnie
Kiedy powiedziałam o tym mojemu mężowi, spodziewałam się, że stanie po mojej stronie. Niestety, on starał się zbagatelizować problem, mówiąc, że „to tylko rachunki” i że „to nie jest wielka sprawa”. Ale dla mnie to było coś więcej niż tylko pieniądze. To była kwestia zasad. Dlaczego miałabym płacić za dom jego rodziców, skoro oni są właścicielami i to oni ponoszą odpowiedzialność za te wydatki?
Czuję, że zaczyna to wpływać na naszą relację. Z jednej strony chcę mieć dobre stosunki z jego rodzicami, ale z drugiej – czuję, że ich oczekiwania są po prostu nieuzasadnione. Nie widzę powodu, dla którego miałabym płacić rachunki, skoro i tak pomagamy im w domu, a nasz pobyt jest tylko tymczasowy.
Co dalej?
Zastanawiam się teraz, jak powinnam postąpić. Czy ustąpić i zgodzić się na ich warunki, mimo że czuję, że to niesprawiedliwe? A może powinnam twardo postawić granice i powiedzieć „nie”? Czy to, że mieszkamy razem, oznacza, że muszę się zgodzić na wszystko, co proponują? Zawsze myślałam, że w rodzinie liczy się wzajemne wsparcie, ale teraz czuję, że ich oczekiwania są po prostu zbyt duże.
Czy wy kiedykolwiek spotkaliście się z taką sytuacją? Jak byście zareagowali, gdyby teściowie zaczęli wymagać od was finansowego wsparcia za mieszkanie, w którym tymczasowo przebywacie? Dajcie znać w komentarzach na Facebooku!