Wynajęta pielęgniarka ostrzyła sobie zęby na majątek starszego sąsiada. Ale ja byłam czujna, wykiwałam wredną harpię

Sąsiad, samotny starszy pan, zatrudnił pielęgniarkę, która z pozoru wydawała się miła i troskliwa. Jednak coś w jej zachowaniu od początku wydawało mi się podejrzane. Gdy zobaczyłam, co planuje, wiedziałam, że muszę działać…

Nie zamierzałam pozwolić, żeby wykorzystała go w tak podły sposób. Zaczęłam uważnie obserwować każdy jej ruch, a to, co odkryłam, przerosło moje najgorsze obawy…

Początek przyjaźni z sąsiadem

Pan Henryk był samotnym, starszym człowiekiem, który mimo swojego wieku wciąż trzymał się nieźle. Mieszkał obok mnie odkąd pamiętam, a nasze relacje zawsze były serdeczne. Często przynosił mi jabłka ze swojego ogrodu, a ja odwdzięczałam się ciastem. Po śmierci jego żony stałam się kimś w rodzaju jego powierniczki.

Kiedy jednak pewnego dnia usłyszałam, że zatrudnił pielęgniarkę, coś mnie zaniepokoiło. Nie dlatego, że wątpiłam w jego potrzeby zdrowotne – bardziej zastanawiał mnie sposób, w jaki o niej opowiadał. „Miła dziewczyna, prawie jak rodzina” – mówił, a w mojej głowie zapaliła się czerwona lampka.

Pierwsze sygnały ostrzegawcze

Pielęgniarka, pani Alicja, pojawiła się nagle i z miejsca zaczęła rządzić domem Henryka. Przemeblowania, wyrzucanie rzeczy jego zmarłej żony pod pretekstem „odświeżania przestrzeni” – wszystko to działo się w zaskakującym tempie. Obserwowałam, jak powoli odsuwała go od znajomych i sąsiadów, a Henryk, ufny jak dziecko, dawał jej wolną rękę. Pewnego dnia, gdy przyniosłam mu świeżo upieczony chleb, Alicja otworzyła drzwi. Patrzyła na mnie z nieukrywanym chłodem. „Pan Henryk nie czuje się dzisiaj najlepiej. Proszę nie przeszkadzać” – powiedziała, po czym zamknęła drzwi przed moim nosem.

Zaczęłam działać

Nie zamierzałam pozwolić, żeby tak to wyglądało. Postanowiłam dowiedzieć się więcej o tej kobiecie. Kilka telefonów do znajomych i przeszukiwanie internetu wystarczyło, żebym odkryła, że pani Alicja miała na koncie kilka niejasnych spraw związanych z innymi starszymi osobami, którymi się „opiekowała”. Każda historia kończyła się tak samo: zniknięcie pieniędzy, konflikt rodzinny i nagłe wycofanie się Alicji z życia swoich podopiecznych.

Mój niepokój wzrósł, gdy zauważyłam, że Henryk nie rozmawia już nawet z własnym siostrzeńcem, który był jego jedynym krewnym. Alicja wyraźnie dążyła do izolacji Henryka, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że miała ukryty plan.

Moment konfrontacji

Przełom nastąpił, gdy przypadkiem zobaczyłam, jak Alicja zmusza Henryka do podpisania jakichś dokumentów. Postanowiłam interweniować. Zapukałam do drzwi pod pretekstem przyniesienia leków, które „podobno zostawił w moim domu”. Alicja, zaskoczona moim wtargnięciem, nie zdążyła schować papierów. Zerknęłam na nie ukradkiem – to był projekt testamentu, w którym Henryk zapisywał cały swój majątek na rzecz pielęgniarki!

„Henryku, czy na pewno wiesz, co podpisujesz?” – zapytałam wprost. Alicja wpadła w furię. „To nie pani sprawa!” – wykrzyczała, ale to było za późno. Henryk, zdezorientowany i zmieszany, poprosił o przerwę. Wykorzystałam ten moment, żeby wyjaśnić mu, kim naprawdę jest jego „opiekunka”.

Cała prawda wychodzi na jaw

Po długiej rozmowie Henryk w końcu zrozumiał, że był manipulowany. Dokumenty zostały zniszczone, a Alicja wyrzucona z jego domu tego samego dnia. Co ciekawe, po jej odejściu Henryk odzyskał nie tylko spokój, ale i dawną energię. Znowu zaczął odwiedzać sąsiadów, a jego siostrzeniec wrócił do łask. Alicja próbowała jeszcze szantażować Henryka groźbami, ale szybko się wycofała, gdy dowiedziała się, że zgłosiliśmy sprawę na policję.

A wy jak byście postąpili na moim miejscu? Czy zaufalibyście takiej pielęgniarce? Dajcie znać w komentarzach na Facebooku!

error: Treść zabezpieczona przed kopiowaniem !!